Basiści

Mark Wade – wywiad

Mianowany jednym z najlepszych basistów roku przez pięć z ostatnich sześciu lat przez Downbeat Magazine Reader’s Poll – Mark Wade, współczesny kompozytor jazzowy i basista otwarty na uznanie i współtworzenie wielkiej muzyki we wszystkich jej formach, rozmawia z nami o swoim najnowszym albumie “True Stories”. Albumie, który spotkał się z szerokim uznaniem krytyków nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale i w całej Europie.

Na początku powiedz nam, proszę, jak to się stało, że sięgnąłeś po instrument? W jakim wieku byłeś wtedy i … czy od razu był to kontrabas?

Mark Wade: Swoją muzyczną podróż rozpocząłem około 14 roku życia. Zacząłem od grania na basie elektrycznym, a nie akustycznym. Wielu moich przyjaciół w tamtym czasie zaczynało interesować się nauką gry na gitarze. Ja późno dołączyłem do tego trendu, więc kilku moich przyjaciół zasugerowało, że może zamiast tego spróbuję grać na basie. To był przypadkowy wybór, ale od razu mi się spodobał. Byłem samoukiem prawie do czasu, gdy poszedłem na studia. Uczyłem się głównie poprzez granie w zespołach i przepisywanie muzyki z moich ulubionych płyt. Od początku poważnie podchodziłem do regularnych ćwiczeń.

Czy pamiętasz swoją pierwszą gitarę? Jaki to był model, jaki wzmacniacz i jakich strun używałeś?

Mark Wade: Mój pierwszy bas kupiłem od miejscowego nauczyciela muzyki, który akurat miał go na sprzedaż. Nie pamiętam jaki był oryginalny model, jednak wiele lat później części tego basu zostały użyte do zrobienia dla mnie instrumentu, na którym gram do dziś.

Jak wyglądała u Ciebie szkoła muzyczna? Wielu muzyków jazzowych narzeka na to, że nauczyciele podcinają im skrzydła i ograniczają ich indywidualność; podejrzewam jednak, że w Twoim przypadku było zupełnie inaczej? Czy to nie tam rozwinąłeś miłość do basu akustycznego?

Mark Wade: Studiowałem muzykę na New York University. Moim nauczycielem był wielki Mike Richmond, który w tym czasie grał z Milesem Davisem. Mike miał na mnie ogromny pozytywny wpływ pod wieloma względami. To właśnie Mike jako pierwszy zasugerował, abym oprócz basu elektrycznego, tak jak on, wybrał bas akustyczny. Był wspaniałym nauczycielem, który był bardzo wspaniałomyślny i dzielił się ze mną swoją pokaźną wiedzą i talentem przez cztery lata, kiedy studiowałem z nim na Uniwersytecie i długo po tym, jak odszedłem. Mike zachęcał do indywidualnego głosu wszystkich swoich uczniów, co moim zdaniem powinno być normą dla każdego, kto uczy muzyki.

Mark Wade, fot. Jessie Winter
Mark Wade, fot. Jessie Winter

A jeśli chodzi o gatunki muzyczne – czy zawsze wiedziałeś, że jazz jest dokładnie tym, do czego zostałeś stworzony?

Mark Wade: Kiedy zaczynałem przygodę z elektrycznym basem, grałem głównie muzykę rockową. W tamtym czasie nie wiedziałem nic o jazzie. Zawsze byłem zainteresowany odkrywaniem wpływów zespołów, których słuchałem. Ten proces prowadził mnie coraz głębiej wstecz na muzycznej osi czasu aż w końcu zacząłem natrafiać na muzykę, która była związana z jazzem. Ta sama ciekawość prowadziła mnie coraz głębiej w gatunek jazzu, gdy zacząłem odkrywać różnych artystów i różne brzmienia. Ten proces trwa do dziś.

Twój nowy album “True Stories”, nazwany przez Downbeat Magazine “żywym dziełem sztuki nowoczesnej”, jest inspirowany szerokim zakresem wpływów. Opowiedz nam o swoich największych wpływach. Jakiej muzyki lubisz słuchać sam, kiedy jesteś sam?

Mark Wade: Jest kilka głównych muzycznych wpływów, do których zwróciłem się podczas tworzenia mojego nowego albumu. Jednym z moich największych inspiracji jako kompozytora jest twórczość Wayne’a Shortera. Jego praca z kwintetem Milesa Davisa w latach 60. i jego późniejsze solowe płyty wywarły na mnie trwały wpływ. Wyczucie melodyki i harmonii Wayne’a oraz jego zdolność do pisania porywającej i wciągającej melodii, a jednocześnie brzmiącej nowocześnie i progresywnie, to jedna z moich ulubionych rzeczy w jego muzyce. Jest to styl, który staram się naśladować na swój sposób. Inspiracja dla “True Stiories” pochodzi z wielu różnych źródeł, takich jak wspomniany Wayne Shorter, Charles Mingus, Igor Strawiński i niedawno zmarły nauczyciel z czasów mojej pracy na New York University Frank Kimbrough. Sam dla siebie, słucham kombinacji jazzu i muzyki klasycznej, ale od czasu do czasu włączam radio popowe, żeby zobaczyć, co się obecnie dzieje.

Mark Wade Trio, fot. Yui Kitamura
Mark Wade Trio, fot. Yui Kitamura

Album prezentuje wysoki poziom wykonawczy, ale jednocześnie zawiera mieszankę współczesnych, a nawet futurystycznych rozwiązań, które wystrzeliwane są dokładnie w odpowiednie miejsca na osi czasu tradycyjnego jazzu, ukazując Twoją własną twórczą wizję rozwoju muzyki improwizowanej. Opowiedz nam o konstrukcjach swoich utworów i procesie kompozytorskim.

Mark Wade: Piszę muzykę przede wszystkim przy klawiaturze. Prawie nigdy nie biorę do ręki basu jako elementu procesu komponowania. Zazwyczaj zaczynam pisanie utworu od skomponowania głównego tematu lub melodii, która składa się na utwór, a następnie pracuję nad harmonią, która najlepiej oprawi ten pomysł. Zawsze interesuje mnie tworzenie interesujących ram dla zespołu, nad którymi można grać. Nie ma prostych “lead sheets” dla tego albumu, ani dla wielu utworów na moich poprzednich płytach. Postrzegam te utwory nie tylko jako narzędzie do improwizacji, ale jako muzyczne wypowiedzi same w sobie. Staram się zrównoważyć konkretne wypowiedzi kompozytorskie z miejscem na osobistą ekspresję.

Kto wchodzi w skład Twojego trio? Dlaczego Twój wybór padł właśnie na tych muzyków?

Mark Wade: Trio składa się z Tima Harrisona na fortepianie, moich dni w telefonie komórkowym oraz Scotta Neumanna na perkusji. Gramy razem jako trio od 10 lat i ta długowieczność pomogła nam ukształtować muzykę na przestrzeni lat. Nasza trójka znała się przed powstaniem mojego zespołu poprzez inny skład, w którym graliśmy razem jako sidemani. Dzięki temu doświadczeniu byłem pewien, że będą doskonałymi kandydatami do stworzenia zespołu.

Mark Wade, fot. Dennis Connors
Mark Wade, fot. Dennis Connors

Porozmawiajmy teraz chwilę o waszych wcześniejszych albumach: w 2015 roku wydaliście ze swoim trio album “Event Horizon”, trzy lata później – jego kontynuację, “Moving Day”. Natomiast w 2020 roku ukazał się Twój solowy album wizualny, na którym pojawia się bas akustyczny i elektryczny oraz cała gama dźwięków, jakie te instrumenty mogą stworzyć. Są tam również teledyski, które nagrałeś. Jak wpadłeś na ten pomysł? Opowiedz nam o okolicznościach powstania “Songs From Isolation”.

Mark Wade: Moje pierwsze dwa albumy “Event Horizon” i “Moving Day” były albumami trio w tym samym duchu, co moje obecne wydawnictwo. “Songs from Isolation” powstało podczas blokady COVID-19 tutaj, w Nowym Jorku, wiosną 2020 roku. Byłem zainteresowany nauczeniem się pewnych umiejętności w zakresie edycji wideo, aby móc tworzyć lepsze filmy dla mojego tria, kiedy nastąpiło zamknięcie. Wykorzystałem ten czas, aby podnieść swój poziom umiejętności z produkcją wideo. Na podstawie tych doświadczeń stworzyłem serię pięciu filmów o solowym basie, które nagrałem z domu podczas tej blokady. Filmy zostały następnie zaprezentowane na koncercie internetowym w RPA i wydane na całym świecie przez AMP Music and Records z Oslo w Norwegii.

Mark Wade Trio, fot. Yui Kitamura
Mark Wade Trio, fot. Yui Kitamura

Pozostając przy instrumentach z solowego albumu – który z nich, kontrabas czy gitara basowa, jest Ci bliższy? Przy pomocy którego wolisz wyrażać siebie?

Mark Wade: Podczas gdy zawsze będę kochał granie na basie elektrycznym, około 85% pracy, którą obecnie wykonuję, to praca na basie akustycznym, czy to w jazzie, czy w muzyce klasycznej. To właśnie na tym basie gram najczęściej. Jednak zarówno bas elektryczny jak i akustyczny mają swój własny głos i kocham je oba, nawet jeśli nie spędzam na nich tyle samo czasu.

A jaka jest Twoja osobista kolekcja gitar lub kontrabasów i – który z nich jest Twoim ukochanym instrumentem? Jakich strun i wzmacniaczy używasz? Czy często używasz efektów (jakich?).

Mark Wade: Mam dwie customowe elektryczne bazy, na których gram od prawie 30 lat. Są to jedyne elektryczne bazy jakie kiedykolwiek miałem. Obie są wyposażone w struny D’Addario XL. Były to pierwsze struny, na których grałem i po wypróbowaniu wielu różnych zestawów przez lata zawsze do nich wracałem. Mam dwie podstawy akustyczne – duży pięciostrunowy instrument, który jest ustawiony do grania muzyki klasycznej i mniejszy bardziej zwinny instrument, który skonfigurowałem do grania jazzu. Oba to czeskie basy. Pięciostrunowy bas ma około 100 lat, a mój bas jazzowy ma tylko około 15 lat. Mieszkanie w Nowym Jorku oznacza posiadanie wyjątkowo mobilnego wzmacniacza, z którym można się przemieszczać. Mam akustyczną głowę pierwszej generacji, podłączoną do niestandardowej obudowy, którą dostałem od mojego przyjaciela, dzięki czemu jestem w stanie poruszać się z tym wzmacniaczem po mieście. Żadna z prac, które wykonuję nie wymaga użycia jakichkolwiek efektów.

Zdradź też, proszę, jakie jest Twoje osobiste podejście do solówek – wolisz grać je z instrumentem towarzyszącym czy nie?

Mark Wade: Lubię, gdy ludzie akompaniują mi podczas solówek w taki sam sposób, w jaki ja bym im akompaniował. Jest pewna grupa basistów, którzy wolą grać solo bez akompaniamentu, ale ja do nich nie należę.

Mark Wade, fot. Jesse Winter
Mark Wade, fot. Jesse Winter

W Nowym Jorku występowałeś w Jazz at Lincoln Center, The Blue Note, The Iridium i Birdland, byłeś także artystą-rezydentem w Flushing Town Hall oraz odbywałeś trasy koncertowe po Ameryce Północnej i Europie. Występowałeś również na najlepszych europejskich scenach, takich jak Lincoln Center i Carnegie Hall. Jak myślisz, co łączy, a co dzieli nowojorską i europejską scenę jazzową?

Mark Wade: Mając szczęście grać z ludźmi z całego świata, nie sposób nie zauważyć, że muzykalność na wysokim poziomie istnieje wszędzie. Pod tym względem nie ma różnicy między nowojorską a europejską sceną jazzową. Istnieją różnice w stylu pomiędzy poszczególnymi regionami, ale tego należy się spodziewać. Powiem, że koncentracja i poziom talentu na tak małej przestrzeni jak Nowy Jork jest niespotykana nigdzie indziej.

Jesteś również założycielem i dyrektorem New Music Horizons. Opowiedz nam o jej celach i misji.

Mark Wade: New Music Horizons jest organizacją non-profit, która promuje prace wschodzących kompozytorów w muzyce jazzowej i klasycznej. Zawsze grałem wiele koncertów, na których pojawiała się nowa muzyka zarówno w jazzie jak i w muzyce klasycznej. Jednym z powtarzających się problemów było to, że niektóre lokale wahały się przed rezerwacją grup grających oryginalną muzykę, obawiając się, że publiczność nie zareaguje na muzykę, której nie zna. New Music Horizons produkuje koncerty, które dają artystom platformę do rozmowy o ich muzyce bezpośrednio z publicznością, dla której występują. Czuję, że ta dodatkowa warstwa komunikacji jest pomocna w zdobywaniu akceptacji nowych odbiorców dla nowej muzyki.

Mark Wade, fot. Dennis Connors
Mark Wade, fot. Dennis Connors

Jakie są Twoje plany koncertowe na najbliższe tygodnie? Z tego co wiem, oprócz jazzu, koncertujesz również w ramach dużych projektów muzyki klasycznej?

Mark Wade: Gdy to piszę, jest połowa listopada. Mam kilka koncertów wychodzących na okres świąteczny zarówno jazzowych jak i muzyki klasycznej, jak można się spodziewać o tej porze roku. Czekam również na potencjalną podróż do Arabii Saudyjskiej, trzymam kciuki. W lutym 2023 roku zawitam do Wielkiej Brytanii na tydzień koncertów i kursów mistrzowskich.

Znając Twoje kompozytorskie pióro, jestem też głęboko przekonana, że – mimo iż dopiero w marcu świętowaliśmy wydanie wspaniałej płyty Twojego tria – pewnie w Twojej głowie szykuje się kolejny pomysł lub już powstają nowe kompozycje?

Mark Wade: Na horyzoncie jest kilka projektów, na które mam oko. Mam już napisany cały album muzyki, która przede wszystkim włącza tematy z nowoczesnej muzyki klasycznej do kompozycji jazzowych dla mojego tria. Część z tej muzyki została napisana już jakiś czas temu, ale wciąż tworzę i mam nowe pomysły, które chciałbym w ramach tego projektu zrealizować. Rozpocząłem również projekt pisarski, który zawiera kilka prostszych utworów, jako kontrast do bardziej skomplikowanych form, które znalazły się na moich poprzednich albumach.

Dziękuję bardzo za rozmowę, mając nadzieję, że już niedługo nasi polscy miłośnicy zarówno jazzu, jak i dobrej gry na basie będą mogli usłyszeć i zobaczyć Cię na żywo. A jakie są Twoje marzenia i plany?

Mark Wade: Bardzo dziękuję za wywiad. Z pewnością mam nadzieję, że pewnego dnia uda mi się sprowadzić moją muzykę do Polski. Jestem zobowiązany do dalszego rozpowszechniania mojej muzyki tak daleko, jak tylko będę mógł ją zanieść.

strona www: https://www.markwademusicny.com/

https://www.newmusichorizons.org/

Show More

Powiązane artykuły

Back to top button

Wykryliśmy, że blokujesz reklamy

Prosimy - wyłącz blokowanie. Dzięki wyświetlanym reklamom możesz czytać artykuły na stronie bez żadnych opłat.