Bardzo zapracowany basista zdecydował się ostatnio na przesiadkę sprzętową i stał się oficjalnym użytkownikiem wzmacniaczy oraz kolumn Markbass. W przypadku Piotra Lemańczyka nie mógł być to wybór przypadkowy, jest to bowiem świetny muzyk o wyrobionym uchu i muzycznym smaku. Maciej Warda sprawdził, co Piotr ma na ten temat do powiedzenia i jak to jest być… jazzowym cynglem do wynajęcia.
Zmiany zmiany zmiany, jak to mawiał klasyk w filmie mistrza Barei. Przyczynkiem do naszej rozmowy jest twoja przesiadka na Markbassa. Opowiedz pokrótce jak do tego doszło.
To wszystko kwestia poszukiwań i niespokojnego ducha. Moje wcześniejsze wzmacniacze były świetne, ale czegoś mi brakowało. Szukałem odpowiedniego sprzętu, który pasuje do mojego stylu gry i zwiększy satysfakcję. Kiedy jakiś czas temu grałem trasę w Kanadzie, na wyposażeniu klubów były Markbasy. Grałem na wypożyczonym instrumencie i w tym zestawieniu nie czułem się wystarczająco komfortowo. Prawdopodobnie ta sytuacja sprawiła, że szukałem wzmacniaczy innych marek. W tym roku zadzwoniłem do Markbass Polska i po krótkim czasie dostałem kilka modeli by sobie pograć. Jakież było moje zdziwienie gdy okazało się, że tego brzmienia szukałem.
Zadzwoniłem do Markbass Polska i po krótkim czasie dostałem kilka modeli by sobie pograć. Jakież było moje zdziwienie gdy okazało się, że tego brzmienia szukałem
Jaki zestaw wybrałeś dla siebie? Daje on radę zarówno z kontrabasem, jak i basem elektrycznym?
Mój ulubiony zestaw do basów elektrycznych to Little Marcus 500W i kolumna STD 104 HR 800 W. Kontrabas też brzmi świetnie na tym zestawie, choć w mniejszych salach używam mniejszej kolumny. Ostatnio grałem na combo Markbass 102P i brzmiało bardzo dobrze.
Co ujęło cię w Markbassie najbardziej? Grałeś wcześniej m.in. na Ampegach – to wysoko ustawiona poprzeczka.
Mam wrażenie, że konstruktorowi przyświecała idea, by złożyć hołd największym basistom jazzowym A przynajmniej oprzeć się na ich dokonaniach. I tak powstał wzmacniacz o ciepłej, wyrazistej środkowej częstotliwości, z wysokimi nie krzykliwymi tonami, dynamiczny i szybki. Posiada brzmienie głębokie, czyste i nasycone. Do tego łatwy w transporcie. Marco De Virgilis konstruował wzmacniacze współpracując i konsultując się między innymi z Marcusem Millerem, Michaelem Leaguem, Andrew Gouchem czy Richardem Boną. To bardzo dobry team.
Marco De Virgilis konstruował wzmacniacze współpracując i konsultując się między innymi z Marcusem Millerem, Michaelem Leaguem, Andrew Gouchem czy Richardem Boną. To bardzo dobry team
Jeśli chodzi o twoje basówki/kontrabas, to zaszły jakieś zmiany w ostatnich latach?
Swoją przygodę z basem zaczynałem z modelem Fender Jazz Bass. Potem pojawił się kontrabas i 10 lat nie brałem basówki do ręki. Teraz moimi ulubionymi gitarami są : Mayones Caledonius 6 , Ken Smith 6. Gram również na Mayones Fretless Bass Elite 5.
Pogadajmy o twoich ostatnich aktywnościach. Wiem, że koncertujesz cały czas ze swoim elektrycznym trio – masz stały skład tego zespołu? Wykonujecie materiał z Boost Time?
Moje elektryczne trio nosi nazwę Piotr Lemańczyk Electric Band. Jak sama nazwa wskazuje, nawiązujemy do muzyki Chicka Corei, ale też do Allana Holdswortha czy Bitches Brew Davisa. Fascynujemy się również muzyką klasyczną i z pewnością słychać echa Bacha, Strawińskiego czy Chopina. Koncertujemy, ale też dużo razem ćwiczymy. Gramy w składzie : Piotr Lemańczyk – gitara basowa, Marcin Wądołowski – gitary, Tomek Łosowski – perkusja, a czasami naszym gościem specjalnym jest Leszek Możdżer. Jeszcze w tym roku ukaże się nasza płyta. Na koncertach gramy utwory z płyty „Boost Time” oraz moje nowe kompozycje. Ta współpraca daje mi dużo radości i czuję, że możemy grać w wielu stylach.
Grasz także w wielu innych składach, m.in. Raminiak Electric Quartet, Skubisz / Lemańczyk Cooperation, Late Night Poems, czy Orange Train. Powiedz, które z tych zespołów to historie na dłużej, a które to okazjonalne kooperacje?
Tak sobie myślę, że na dłużej wiąże się z projektami, z którymi nagrywam płyty. Skubisz / Lemańczyk Cooperation to projekt, który powstał rok temu. Zespół został powołany, by zagrać koncert z cyklu Toast Urodzinowy dla Tomasza Stańki. Świetnie nam się grało i postanowiliśmy kontynuować współpracę. W oparciu o moje kompozycje do tekstów Bartka Skubisza nagraliśmy płytę noszącą tytuł „ Stories about live and love”. 13 września zagramy koncert premierowy w Rzeszowie połączony z ukazaniem się płyty. Late Night Poems to akustyczny projekt oparty na pięknych tekstach Bartka Skubisza i muzyce, którą razem z całym zespołem skomponowaliśmy. To piękny spektakl pasujący nie tylko do sal teatralnych. Jeszcze w tym roku ukaże się płyta winylowa i planowane są koncerty. Mój kolejny zespół to Piotr Lemańczyk Acoustic Trio ze znakomitymi muzykami wytwórni ECM, czyli Dominikiem Wanią i Michałem Miśkiewiczem. Bardzo polecam naszą płytę „In Simplicity”. Dużo frajdy daje mi granie w trio perkusisty Adama Golickiego, w którym na gitarze gra Maciej Grzywacz na zmianę w Rafałem Sarneckim.
Bardzo polecam naszą płytę „In Simplicity”. Dużo frajdy daje mi granie w trio perkusisty Adama Golickiego, w którym na gitarze gra Maciej Grzywacz na zmianę w Rafałem Sarneckim
Tak mi się nasunęło – czy w świecie jazzu istnieje pojęcie sidemana/muzyka sesyjnego, jak dajmy na to w popie czy rocku? Czy jest coś takiego jak rynek jazzowych „cyngli” do wynajęcia i czy ty zaliczyłbyś się do nich?
Pewnie istnieje instytucja p.t. „Cyngiel jazzowy do wynajęcia”. Ale czy to jest lukratywne zajęcie? Prawdopodobnie i okazjonalnie zdarzają się poważne „strzały”. W normalnym nazwijmy to czasie, w roku brałem udział w 3-4 sesjach nagraniowych. W pandemicznym czasie ilość sesji w roku wzrosła do 8. To mój rekord. Myślę że lista „cyngli”w naszym kraju nie jest zbyt długa, bądź ja nie uplasowałem się na pierwszych miejscach Uwielbiam pracę w studiu, nagrałem prawie 70 płyt, ale cyngiel to ze mnie marny. Tak myślę… chyba ?
Za nami kolejna edycja Bass Days w Kartuzach, której to imprezy jesteś dyrektorem artystycznym. Opowiedz trochę o tym festiwalu. Jego nazwa może być myląca dla fanów Wootena, czy Pastoriusa…
Kartuzy Jazz Bass Days jest festiwalem ogólnie jazzowym. Nie tylko basiści liderzy występują w roli głównej. Wymyśliłem to kilka lat temu i przy zaufaniu władz naszego miasta, w przyszłym roku będziemy mieli dziesiątą edycje. Festiwal się rozwija i prezentowane są różne, czasami skrajne gatunki jazzu. Podczas jednej z edycji ze swoim zespołem grał Mikołaj Trzaska, saksofonista yassowy i freejazzowy, a zaraz po nim Wojtek Pilichowski Band. Totalnie inne podejście do muzyki i dwa różne światy. Ale ta sama publiczność gorąco oklaskiwała Mikołaja i Wojtka, a bisów nie było końca. Myślę, że publiczność nam zaufała i co roku spotykamy się w coraz większym gronie. Także Drodzy Fani Wootena i Pastoriusa, przybywajcie!
Drodzy Fani Wootena i Pastoriusa, przybywajcie!
Jakie plany na jesień? Chciałbyś coś polecić uwadze naszych Czytelników?
Już niebawem na moich social mediach ogłosimy datę premiery nowej płyty Piotr Lemańczyk Electric Band. Zagramy też koncerty promocyjne i pewnie kilka udziałem Leszka Możdżera. Zespół Skubisz / Lemańczyk Cooperation również pojawi się na polskich scenach. Proszę bądźcie czujni i do zobaczenia na koncertach.