Basiści

“Dobrze wkomponowane melodyjne solo basowe jest świetne, ale to nie dlatego gram na basie” – wywiad z Bobem Gingery

Pochodzący z rejonu zatoki San Francisco basista, swoją karierę muzyczną rozpoczął od saksofonu. Dziś, wzięty pedagog (wykładowca w Concordia Conservatory w Bronxville, NY oraz w szkole Brearley w NY), ale i artysta mający na swoim koncie występy z najlepszymi muzykami w NY, koncertuje i nagrywa płyty zarówno jako sideman, jak i lider zespołu. Po entuzjastycznie przyjętym debiutanckim albumie “Traveler” (2014) z bardzo pochlebną recenzją choćby w DownBeat, cztery lata później opublikował równie znakomity “Kittyhawk”. W grudniu 2021, Bob Gingery, Brian Woodruff (perkusja) i Takeshi Asai (fortepian) spotkali się w nowojorskim studio Takeshiego na sesji nagraniowej do najnowszego albumu pochodzącego z Japonii pianisty i kompozytora.

 

Jak wyglądały Twoje początki kariery muzycznej oraz jak i jak to się stało, że zamieniłeś saksofon na gitarę basową, a potem kontrabas?

Zacząłem grać na saksofonie w wieku 10 lat, głównie z powodu mojego przyjaciela, który grał na saksofonie w szkolnym zespole. Zaczynałem na altowym, ale potem przeszedłem na tenorowy, a następnie barytonowy. Wydaje mi się, że od początku pociągały mnie niskie dźwięki. Przekonałem mojego przyjaciela, żeby też przeszedł na baryton, co dało małemu zespołowi koncertowemu niezłe “doły”. Naszym zespołowym żartem było wtrącanie na rogu riffu do You Be Illin’ Run DMC w trakcie zajęć (byliśmy paskudni!)! Lubiłem zawsze czytać notki z kaset magnetofonowych zespołów nowej fali z lat 80-tych. Byłem ciekaw różnych instrumentów i chciałem być częścią tego wszystkiego. W liceum zacząłem grać na gitarze basowej w szkolnym zespole jazzowym i lokalnych zespołach rockowych z przyjaciółmi. Później zacząłem studiować grę na kontrabasie i właśnie to stało się moim życiem. Zacząłem dużo grać podczas studiów na Uniwersytecie Stanowym Chico w Kalifornii. Roger Hogan, który grał z Dizzym Gillespe, również tam był i bardzo pomógł mi na początku, angażując mnie w koncerty i udzielając cennych wskazówek. Potem był Boston i Berklee, – znów grałem tak dużo, jak tylko mogłem. Podczas moich studiów, było tam coś około 60 kontrabasistów i 1000 gitarzystów, więc nie brakowało okazji do grania. Było też kilka klubów w okolicy, Wally’s był wtedy świetnym miejscem. W 1999 roku przeprowadziłem się do Nowego Jorku i od razu zacząłem koncertować na miejscu. W City College przez dwa lata studiowałem z Ronem Carterem. To naprawdę zmieniło moją grę. Jest świetnym nauczycielem, do nauczania podchodzi z taką samą pasją i powagą jak do grania.

Potem był Boston i Berklee, – znów grałem tak dużo, jak tylko mogłem. Podczas moich studiów, było tam coś około 60 kontrabasistów i 1000 gitarzystów, więc nie brakowało okazji do grania. Było też kilka klubów w okolicy, Wally’s był wtedy świetnym miejscem. W 1999 roku przeprowadziłem się do Nowego Jorku i od razu zacząłem koncertować na miejscu. W City College przez dwa lata studiowałem z Ronem Carterem. To naprawdę zmieniło moją grę

Bob Gingery, fot. Michelle Arcila

O ile wiem, nie zawsze byłeś silnie związany z jazzem. Zaczynałeś jako basista w zespołach rockowych, a nawet teraz nie stronisz od różnych gatunków muzycznych, jak rock, pop, R&B, muzyka latynoska, musicale i orkiestry symfoniczne. Co uważasz za ważniejszego w muzyce niż sam gatunek?

Jazz zawsze był częścią mojego rozwoju jako muzyka. Moje wczesne lekcje gry na gitarze basowej były oparte na jazzie, uczyłem się harmonii poprzez studiowanie standardów i tego typu rzeczy. W grze na kontrabasie ważne jest, aby mieć dobrze przemyślane podejście do techniki, które wywodzi się ze studiowania muzyki klasycznej. Zawsze jednak miałem otwarty umysł, jeśli chodzi o style muzyczne. Nawet we wczesnej młodości słuchałem wszystkiego. Nadal lubię grać wszystko, o ile jest to dobre, o ile w muzyce są emocje i żar. Mogę czerpać przyjemność z grania prostego, dobrze wykonanego utworu popowego lub złożonego jazzu, codziennie ćwiczę muzykę klasyczną, mam także regularne sesje z ciężkim jazzowym fusion, – wszystko jest dobre! Mam szczęście, że mieszkam w Nowym Jorku i gram z wieloma wspaniałymi muzykami. To właśnie jest dla mnie najbardziej inspirujące.

Czy zdarza Ci się sięgać czasem po gitarę basową? Wolisz być nazywany basistą, czy wolisz wyraźnie zaznaczać, że jesteś kontrabasistą?

Uwielbiam grać na gitarze basowej i robię to przy każdej okazji! Regularnie ćwiczę zarówno na kontrabasie, jak i na basie elektrycznym i staram się trzymać formę na obu instrumentach. Uwielbiam grać pop, funk, rock, – wszystkie te rzeczy na elektryce. Chciałbym grać więcej jazzu na basie elektrycznym, ale wygląda na to, że nie ma na to dużego zapotrzebowania. Jestem wielkim fanem Steve’a Swallow’a, który gra na gitarze basowej wyłącznie w kontekście jazzowym, a grał z niektórymi z moich ulubionych liderów. Jest wielu świetnych basistów elektrycznych, ale wydaje się, że nie są raczej zapraszani na koncerty jazzowe na wysokim poziomie, a przynajmniej nie na muzykę, która mnie interesuje. W przypadku mojej własnej muzyki – zwykle słyszę kontrabas, dzięki czemu potrafię zrozumieć pragnienie tego dźwięku.

Czytelników TopBass (jak i mnie osobiście!) z pewnością zainteresuje, na jakim grasz sprzęcie. Powiesz nam coś o swoim kontrabasie?

Gram na basie wykonanym przez sklep Upton Bass w Connecticut. Nie jest to jakiś wymyślny instrument, ale gra dobrze i jak dla mnie – brzmi świetnie. Kiedyś miałem na starym niemieckim basie, który brzmiał pięknie, ale był raczej duży i nie był należał do najłatwiejszych instrumentów. Nie dawał też wystarczająco dobrego wzmocnienia. Jeśli grasz solo na klasycznym basie w dużej sali koncertowej, instrument o wartości 20 000 $ może mieć sens, ale wiele subtelności dobrego instrumentu gubi się, gdy w grę wchodzą bębny i wzmacniacze gitarowe. Często słyszałem, jak basiści mówią o tym, że bas, na którym grają, nie jest jakiś wyjątkowy, – że dźwięk tak naprawdę jest w rękach i o ile instrument jest wystarczająco dobry, dźwięk po prostu wyjdzie. Całkowicie się z tym zgadzam. 

Jeśli grasz solo na klasycznym basie w dużej sali koncertowej, instrument o wartości 20 000 $ może mieć sens, ale wiele subtelności dobrego instrumentu gubi się, gdy w grę wchodzą bębny i wzmacniacze gitarowe. Często słyszałem, jak basiści mówią o tym, że bas, na którym grają, nie jest jakiś wyjątkowy, – że dźwięk tak naprawdę jest w rękach i o ile instrument jest wystarczająco dobry, dźwięk po prostu wyjdzie. Całkowicie się z tym zgadzam.

Ważne jest jednak, aby mieć dobrze ustawiony bas i pomyśleć o doborze strun i wzmocnieniu, ponieważ ostatecznie jest to istotna część dźwięku. Jeśli chodzi o sprzęt basowy, to: gram na strunach Spirocore Mittel E, Weich A i D z Obligato G i używam pickupa Fishman Full Circle. Kiedy używam własnego sprzętu, korzystam ze wzmacniacza Acoustic Image Clarus SL lub TC Electronic Bam200 w obudowach Bergantino, Acoustic Image lub Mike Arnopol Soundworks.

Bob Gingery, fot. Michelle Arcila

Osobiście – uwielbiam solówki na kontrabasie i wielkie znaczenie ma dla mnie fakt, czy solo na zostanie zagrane z instrumentem towarzyszącym, czy nie. Może chcesz powiedzieć, jak to wygląda z Twojej perspektywy?

Dobrze wkomponowane melodyjne solo basowe jest świetne, ale to nie dlatego gram na basie. Fajnie jest posłuchać wirtuozowskiego basisty, który zamiast dęciaków lub gitary stawia bas jako główny instrument. Jestem zdumiony tym, co robią niektórzy z tych gości, jednak te skoncentrowane na basie albumy nigdy nie utrzymają się na moich listach odtwarzania.

Dobrze wkomponowane melodyjne solo basowe jest świetne, ale to nie dlatego gram na basie. Fajnie jest posłuchać wirtuozowskiego basisty, który zamiast dęciaków lub gitary stawia bas jako główny instrument. Jestem zdumiony tym, co robią niektórzy z tych gości, jednak te skoncentrowane na basie albumy nigdy nie utrzymają się na moich listach odtwarzania

Bardziej interesuje mnie interakcja w grupie. Zwykle oznacza to bardziej tradycyjną rolę basu jako części sekcji rytmicznej dającej groove, jednocześnie pozwalając na pewną swobodę w części basowej. Biorąc to pod uwagę, uwielbiam grać solo na basie, kiedy jest to faktycznie potrzebne. Odpowiednio wkomponowane może być naprawdę super. Uwielbiam dźwięk basu, a ciężkie, głębokie nuty growlu, grane melodyjnie, mogą być piękne. Kiedy ćwiczę, zawsze pracuję nad przynajmniej jedną transkrypcją solówki, z której mogę się uczyć.

Poza licznymi projektami, w których uczestniczysz jako sideman, prowadzisz również własny zespół, z którym wydałeś już swój drugi album dla Fresh Sound New Talent Records. Oprócz waszych autorskich kompozycji są też utwory Theloniousa Monka czy… Pink Floyd (!). Czy możesz nam opowiedzieć trochę więcej o “Kittyhawk?

Czuję, że wiele się nauczyłem z mojej pierwszej płyty i to ukształtowało “Kittyhawk w pozytywny sposób. Chociaż moje kompozycje są zdecydowanie jazzowe, zawsze starałem się zawrzeć wszystko inne, co miało na mnie wpływ i myślę, że wiele z tego słychać na tej płycie. Jon Irabagon, Mike Baggetta i Jeff Hirshfield wykonali świetną robotę interpretując moje utwory i wnosząc do muzyki poczucie wolności. Wspaniale było mieć Jordi Pujola z Fresh Sound, który stał za tymi nagraniami. Poza wsparciem logistycznym, sama świadomość, że ktoś, kto słucha tak dużo nowej muzyki, wierzy w twoje rzeczy, bardzo pomaga. To naprawdę niesamowite, gdy ktoś pomaga stosunkowo nieznanemu artyście jazzowemu wystartować z miejsca. Potrzebujemy więcej takich osób!

Możesz powiedzieć coś więcej o swoich własnych kompozycjach? Gdzie szukasz inspiracji, tworząc muzykę?

Zawsze interesowało mnie łączenie różnych stylów. Uciekam przed użyciem słowa fusion ze względu na jego konotacje w świecie jazzu, ale jest to dobry opis tego, co lubię i co staram się zawrzeć w swoich kompozycjach. Najtrudniejszą częścią pisania było dla mnie zawsze znalezienie właściwej równowagi. Nie chcę pisać melodii, która brzmi zbyt bebopowo, zbyt rockowo lub latynosko. Czuję, że w tych stylach powstało już tyle świetnych utworów, więc po co się męczyć?

Nie chcę pisać melodii, która brzmi zbyt bebopowo, zbyt rockowo lub latynosko. Czuję, że w tych stylach powstało już tyle świetnych utworów, więc po co się męczyć?

Przynajmniej dla mnie, zawsze musi istnieć jakiś powód, dla którego piosenka, którą piszę, ma powstać. Muszę czuć, że jest w tym coś nowego, nawet jeśli to tylko mały pomysł, niewielka część utworu. Wiem, że wiele świetnej muzyki jest inspirowanych miejscem, wydarzeniem, uczuciem lub pomysłem, co można nazwać muzyką programową. Nigdy nie piszę w ten sposób, dla mnie to wszystko jest absolutną muzyką, – tylko dźwięk i to jak to sprawia, że czujesz. Czasem po napisaniu melodii coś mi ona przypomni, a to z kolei zainspiruje tytuł. To nie znaczy, że na moją muzykę nie ma wpływu to, czego słucham. Staram się pisać melodie w stylu kompozytorów, których podziwiam. Uwielbiam unikalne podejście Kenny’ego Wheelera do harmonii, sposób, w jaki John Scofield potrafi włączyć blues i funk do nowoczesnego jazzu, czy też podejście do rytmu Dave’a Hollanda. Niesamowita jest też muzyka Bena Wendela, jest zresztą wiele naprawdę świetnej muzyki. Interesuje mnie jazz akustyczny w kameralnych składach, ale staram się wnieść do niego inne elementy, rzeczy, których nauczyłem się grając przez lata tak wiele różnych gatunków muzycznych.

Bob Gingery, fot. Michelle Arcila

Ukończyłeś studia muzyczne z Berklee College of Music i California State University w Chico, posiadasz tytuł magistra muzyki z City College of New York, gdzie studiowałeś u Rona Cartera, Johna Patitucciego i Geri Allena. Czy to prawda, że to właśnie Berklee było miejscem, w którym po raz pierwszy spotkałeś Takeshi’ego Asai?

Kiedy byliśmy w Berklee, nasz przyjaciel – perkusista wynajął Takeshi’ego i mnie na kilka koncertów. To tam spotkaliśmy się po raz pierwszy. Graliśmy razem w Berklee, a potem na jakiś czas straciliśmy kontakt, aż do momentu kiedy przeprowadziłem się do Nowego Jorku. Kilka lat później Takeshi zadzwonił do mnie, żeby zagrać koncert w trio w klubie B Flat w Tribecca. Wkrótce zaczęliśmy tam grywać regularne koncerty. To było świetne miejsce do pracy nad melodiami. Mogliśmy grać, co chcieliśmy, a tłumy przychodziły nas słuchać. Sporo pracowaliśmy wtedy z muzyką Takeshi’ego. Z kolei Brian Woodruff i ja mieszkaliśmy w Queens i znaliśmy się z tamtejszych sesji. Przedstawiłem ich sobie i Brian zaczął grać z nami koncerty w B Flat. Tak powstało trio, które usłyszeć będzie można na nowej płycie Takeshi’ego. Niestety, B Flat nie gra muzyki na żywo od czasu wybuchu pandemii. Mam nadzieję, że wkrótce jednak wszystko wróci do normy.

Teraz, kiedy przeprowadziłeś się do Nowego Jorku, zostaliście bliskimi sąsiadami. Czy często zdarza Ci się grać z Takeshim? Co możesz powiedzieć o nim jako kompozytorze, pianiście i… po prostu jako przyjacielu?

Takeshi zawsze gra z ogromną energią i pasją. On naprawdę aż kipi tym wszystkim, kiedy występuje. Przypadkowo kilka lat temu przeprowadziliśmy się w to samo sąsiedztwo. Tym łatwiej teraz jest się spotkać by pracować nad jego muzyką. To świetny facet, człowiek pracy, a także przyjaciel rodziny. Koncertuje w swoim studio, w którym grała też moja córka. Takeshi jest także ogrodnikiem i kucharzem, – sprawdź jego stronę na Facebooku!

Niedawno zakończyliście sesję nagraniową na najnowszy album Takeshiego, nagrany w konwencji tria fortepianowego (z Brianem Woodruffem za perkusją). Co myślisz o kompozycjach Takeshi’eo? Czy masz wśród nich jakąś ulubioną?

Kompozycje Takeshi’ego są bardzo ciekawe. Nigdy nie mają ścisłej formuły, każda melodia jest naprawdę wyjątkowa. Jego utwór “Bacon jest krótki, ma tylko 4 takty, jest trochę funky i improwizacji, granie go było odjazdowe! Jest też tam “Yonder, który ma długą, zakręconą formę. Myślę jednak, że moją ulubioną kompozycją jest “Ave Marta, która była naprawdę trudna z uwagi na ciągłe zmiany metrum. Takeshi powiedział, że zapożyczył harmoniczne pomysły od Shuberta, to naprawdę piękne! Nie słyszałem jeszcze żadnego z naszych nagrań, ale naprawdę nie mogę się doczekać ich przesłuchania!

Właśnie rozpoczęliśmy rok 2022. Jakie są Twoje plany/marzenia lub oczekiwania na ten rok? Czego możemy Ci życzyć?

Ostatnio piszę trochę więcej i mam nadzieję, że wkrótce nagram kolejny album z własną muzyką. Chcę dalej się rozwijać jako muzyk. To nigdy się nie kończy, i właśnie to jest świetne! Wciąż tyle nowych rzeczy jest jeszcze do odkrycia!

Rozmawiała: Marta Ratajczak

Show More

Maciej Warda | TopBass.pl

– polski muzyk, basista, gitarzysta, redaktor. W zespole Farba od 2002 roku. Wcześniej od roku 1996 basista zespołu DzieńDobry Jacka Siciarka. Ukończył studia na wydziale biologii, geografii i oceanologii Uniwersytetu Gdańskiego z tytułem magistra geografii. W piśmie TopGuitar odpowiada za dział testów, wywiady oraz tematy związane z gitarą basową. Od 2010 roku redaktor prowadzący specjalnego dodatku TopBass oraz portalu TopBass.pl. Jest mężem pisarki Małgorzaty Wardy.

Powiązane artykuły

Back to top button

Wykryliśmy, że blokujesz reklamy

Prosimy - wyłącz blokowanie. Dzięki wyświetlanym reklamom możesz czytać artykuły na stronie bez żadnych opłat.