Tomasz Sadlak – naczelny basowy w HATE i Shodan. O pracy w studiu, powrocie na trasy, tajemniczych runach i tematach sprzętowych rozmawiała z nim Ilona Matuszewska.
A jak to wygląda z perspektywy sceny – granie na żywo numeru 1:1, zgodnie z każdą nutą zarejestrowaną na płycie, zbliżony zestaw gratów do tych ze studia, czy jednak coś jeszcze modyfikujecie?
Rig studyjny różni się od tego, który ze sobą zabieram na sztuki. W Herzu testowaliśmy różne rozwiązania, bo po prostu mogliśmy to zrobić i nic nas nie limitowało. Na koncertach, na które niejednokrotnie latamy, nie mogę sobie pozwolić na zabranie heada i „lodówki”, od których się już szczerze odzwyczaiłem. Obecnie cały mój rig zamyka się w małym pedalboardzie.
Na koncertach, na które niejednokrotnie latamy, nie mogę sobie pozwolić na zabranie heada i „lodówki”, od których się już szczerze odzwyczaiłem. Obecnie cały mój rig zamyka się w małym pedalboardzie
Moja kobieca ciekawość nie pozwoli nie zadać pytania o corpse paint. Symbolika czy tylko i wyłącznie wykreowany image?
Przede wszystkim jak robię makeup, to moja energia zmienia się. To pewien rytuał, który pomaga wcielić się w postać na scenie. Ja w elementach mojego makijażu mam zawartą odwróconą i prostą runę Fehu. Runa ta to według wierzeń pierwotny ogień, który jest początkiem wszystkich późniejszych działań ewolucyjnych. Sprawia, że człowiek staje się kowalem własnego losu. Fehu w pozycji odwróconej powinniśmy potraktować jako ostrzeżenie, iż napływa energia, która może wiele namieszać w naszym życiu, w związku z czym warto mieć się na baczności.
Cały wywiad dostępny jest TUTAJ