Marcus Miller prawie zawsze bierze się za chociaż jeden cover przy okazji swojej każdej nowej płyty. Nie inaczej było w przypadku “Laid Black”, wspaniałego, mocno jazzującego albumu z 2018 roku. Jego wersja “Que Sera Sera” nie mogłaby być bardziej stylowa i nasycona jego duchem.
Marcus Miller “Laid Black”
“Laid Black” to ostatni jak do tej pory album studyjny mistrza Marcusa. Został wydany 1 czerwca 2018 roku przez Blue Note Records. Z marszu otrzymał nominację w kategorii Best Contemporary Instrumental Album na dorocznej ceremonii rozdania nagród Grammy. Na albumie usłyszymy współpracę Marcusa Millera z Trombone Shortym, Jonathanem Butler, Take 6, Selah Sue, Kirkiem Whalum i oczywiście Alexem Hanem.
W recenzji płyty dla magazynu TopGuitar napisałem : “Album rozpoczyna się od lekkiego zaskoczenia, bo Mistrz przyzwyczaił już nas do tego, że jako pierwszy kawałek na jego płytach występuje zawsze jakiś “blast”. “Blast” w tym przypadku oznacza, że utwór przechodzi z automatu do basowego kanonu, coś jak „Good Bye Pork Pie Hat” Mingusa czy „School Days” Clarke’a. Tak było na „Afrodeezja” (z „Hylife”), „Renaissance” („Detroit”), „Marcus” („Blast!”) i tak dalej. Kawałki te stawały się od razu klasykami, a tu niespodzianka. Jako pierwszy na płycie „Black Laid” słyszymy koncertowy „Trip Trap”, co prawda popisowy, wirtuozerski, ale zupełnie nie przebojowy. Singlem został za to drugi w kolejności „Que Sera Sera”, klasyk cudownie zinterpretowany przez Marcusa i śpiewającą gościnnie Selah Sue”
Jako pierwszy na płycie „Black Laid” słyszymy koncertowy „Trip Trap”, co prawda popisowy, wirtuozerski, ale zupełnie nie przebojowy. Singlem został za to drugi w kolejności „Que Sera Sera”, klasyk cudownie zinterpretowany przez Marcusa i śpiewającą gościnnie Selah Sue”
„Que Sera, Sera” – historia
“Que Sera, Sera” (w wolnym tłumaczeniu “Co będzie, co będzie”)” to utwór, który stał się standardem, napisany przez Jaya Livingstona i Raya Evansa, opublikowany w 1956 roku. Aktorka Doris Day przedstawiła go publiczności po raz pierwszy w filmie Alfreda Hitchcocka “Człowiek, który wiedział za dużo” (1956), śpiewając ten utwór, jako wskazówkę dla ich porwanego syna. Trzy wersy piosenki przechodzą przez życie narratora utworu – od dzieciństwa, przez młodzieńczość i zakochanie, aż po rodzicielstwo – za każdym razem pada pytanie: „Kim będę?”, lub „Co nas czeka?”. Refren powtarza odpowiedź: „Co będzie, będzie”.
Czy to aby nie za wolno?
Marcus Miller zdecydował się zwolnić tempo tej kompozycji i zaprosić do niej wokalistkę Selah Sue. Nadał utworowi własnego brzmienia, własnego stylu i własnej dojrzałości muzycznej. Pierwszym spostrzeżeniem, które nasuwa się po wysłuchaniu utworu, to właśnie dojrzałość Mistrza i wysmakowanie jego aranżacji. Trochę rzewnie zaczyna się ten kawałek, ale refreny już są mocniejsze, sekcja rytmiczna wspaniale osadzona, a dęciaki dodają energii. Selah Sue dysponuje mocnym głosem z charakterystyczną chrypką, ale timbre pomimo tego jest bardzo tonalny i melodyczny.
Proponujemy koncertowe wykonanie, bo tutaj najwyraźniej widać jaki żywioł można wygenerować z tak pozornie “przebrzmiałego” utworu