Bonnie Whitmore w 2016 roku wydała swój skandalizujący, debiutancki album “Fuck with Sad Girls” i otrzymała za niego wiele wyróżnień. Przyszedł czas na drugą płytę “Last Will And Testament”, która podobnie prowokuje, a sama Bonnie dzielnie podgrzewa atmosferę wywiadami.
Przez ostatnie 20 lat Bonnie Whitmore akompaniowała szerokiemu gronu muzyków amerykańskich, jednocześnie pisząc i nagrywając własny materiał. Zapytana, dlaczego właśnie teraz wydaje “Last Will And Testament”, wyjaśniła, że w związku z pandemią nastąpiła idealna chwila, a ta płyta musiała wyjść z tego powodu. “Znalazła się dokładnie tam, gdzie powinna być i we właściwym czasie”.
W rozmowie z dziennikarzem Bass Player Bonnie opowiedziała kilka ciekawych historii, ale pominiemy tutaj jej polityczne i ideologiczne deklaracje, by skupić się na typowo instrumentalnych wątkach.
Na początek jednak trochę z jej biografii.
„Zaczynałam w rodzinnym zespole, gdy miałem około ośmiu lat i w ogóle nie wiedziałem kim są basiści. Mój tata chciał w zespole basisty, więc to był instrument, który mi wręczono. Kiedy podrosłam, uświadomiłam sobie oczywiście istnienie Paula McCartneya, Carol Kaye, ale także Kim Deal z The Pixies”.
Zaczynałam w rodzinnym zespole, gdy miałem około ośmiu lat i w ogóle nie wiedziałem kim są basiści. Mój tata chciał w zespole basisty, więc to był instrument, który mi wręczono
Jeśli chodzi o sprzęt, na którym nagrała swój ostatni solowy album to Bonnie powiedziała:
„’Last Will And Testament’ podkreśla tematy za pomocą zróżnicowanego, mocnego basu. Jest taki niestandardowy P-Bass, zaprojektowany przez Gamble Guitar, który świetnie radzi sobie z budowaniem linii basu w stylu vintage. Mój bas, który jest zawsze w gotowości, to z kolei Gibson z lat siedemdziesiątych z czasów ‘lowsuit-era’. To Electra, ale wygląda dokładnie jak EB-3. To mój ulubiony bas.”
“Kolejnym basem jest Hofner, którego właścicielem jest Scott Davis, który zdobył go podczas trasy koncertowej w Niemczech – to piękny bas skrzypcowy, jeden z moich ulubionych. Ostatni to ośmiostrunowy Hagstrom. Lubię mieć go w miksie, aby wypełniać luki. Pożyczyłam też starego Rickenbackera z szachownicową intarsją”.
„Nagrywaliśmy głównie prosto do interfejsu, chociaż w studiu był też wzmacniacz basowy. Użyliśmy niesamowitego przesteru, zbliżonego do Big Muff – to niestandardowy handmade, który kupiłem w Alabamie. Nie tnie niskich tonów i jest zdecydowanie ozdobny.”
“Używam flatów D’Addario, a także strun barytonowych na ośmiostrunówce, ponieważ tak naprawdę nie ma dla niej dedykowanego kompletu strun. Jestem jedną z tych basistek, które nigdy nie zmieniają swoich strun, a kiedy muszę je zmienić, pocieram tłuszczem z bekonu, aby je przytłumić. Dla mnie im bardziej “zdechłe” są struny, tym lepiej. Oczywiście później usuwam tłuszcz.”
„Jestem jedną z tych basistek, które nigdy nie zmieniają strun, a kiedy to robię, pocieram tłuszczem z bekonu, aby je przytłumić!”
Nie jest to dobra wiadomość dla producentów i sprzedawców strun. Ale spokojnie, Oczywiście traktujemy te zwierzenia Bonnie półserio, bo każdy ma swoje brzmienie i każdy wie, czy najlepsze dla niego są struny świeżutkie, czy usmarowane boczkiem…