Odpowiedź na pytanie, co wyniknęłoby ze współpracy sprzętowego wizjonera Marco de Virgiliisa i basowego geniusza Marcusa Millera, poznaliśmy już 5 lat temu. Wówczas na rynek trafiły pierwsze heady Little Marcus i do dzisiaj ta synergia trwa w najlepsze. Kolejnym jej etapem jest nasz tytułowy Little Marcus 58R i od razu mogę uprzedzić, że pod każdym względem jest jeszcze lepiej niż było.
Nieznośna lekkość bytu
Choć wydaje się to zbyt piękne, to – parafrazując słowa astronauty Neila Armstronga – Little Marcus 58R jest małym krokiem człowieka, ale wielkim dla basowej społeczności. Oto przed nami nowy Markbass, który jest gotowy do pobicia światowego sukcesu swoich poprzedników. Jak można się łatwo domyśleć, nowy head czerpie inspiracje i rozwiązania zarówno ze wzmacniacza Little Mark 58R, jak i ze wspomnianych modeli sygnowanych przez Marcusa Millera. Przyjaźń i współpraca dwóch panów M, okazała się owocna i oto przed nami najnowszy jej efekt – średniej wielkości (jak na dzisiejsze czasy) wzmacniacz, lekki jak… Markbass, brzmiący jak… milion$$. Cieszmy się, że kiedyś wydarzyło się pierwsze spotkanie Marcusa z Marco, bo basiści do dzisiaj mają z niego wiele korzyści.
Przyjaźń i współpraca dwóch panów M, okazała się owocna i oto przed nami najnowszy jej efekt – średniej wielkości (jak na dzisiejsze czasy) wzmacniacz, lekki jak… Markbass, brzmiący jak… milion$$
Cały test dostępny na stronie TopGuitar